i nadszedł Nowy Rok. Warto przy okazji podsumować ten, który minął, bo był on szczególny. Z wielu powodów.
Zimowo: było szalone Kaprun, i ponad tydzień w Vernarze. A co za tym idzie pojawiły się w moim życiu narty :-)
Udało się zrealizować kilka wcale nie łatwych planów wyjazdowych. Było szkolenie w Tatrach słowackich w marcu, które przede wszystkim przyniosło kilka ważnych znajomości. Była podróż na drugą stronę globusa czyli sławetna Kamczatka. Była kobieca wyprawa na Grossa z Aga i Anią. Było urodzinowe '100 lat' na szczycie Vysokiej. Potem był wymarzony 15 lat temu Lodovy. I udało się wejść na 1szy w życiu 4tysięcznik w Maroku.
Był to też sezon poważnego biegania: 3 x 10 km, w tym 2 x z dziećmi, i 1szy w życiu półmaraton. Kolekcja medali rośnie, ale ścigać się ze sobą trzeba nadal.
Los dba o to aby na mojej drodze pojawiali się dobrzy ludzie, a wśród nowo poznanych w AD 2008 są: Basia, Ania vel Absurd Team, Robert - najprzystojniejszy ze słowackich przewodników, Bolek - pamirski kombinator od biletów lotniczych.
a nowy rok ... chciałabym aby przyniósł przede wszystkich wtrwałość w realizacji planów i marzeń. Tak, żeby była siła i motywacja na codzień.
Rok zaczyna się intensywnie i oby tempo to nie osłabło z czasem... Styczeń upłynie pod hasłem szaleństw deskowo-narciarskich. Potem wyprawa roku, której pomysłem zaraziła mnie książka Jacka Pałkiewicza: wyprawa po hasłem przekraczania własnych granic. Marzec to miesiąc biegania: 2x półmaraton, 1x 10 km. A potem czekam na wakacje po drodze realizując mam nadzieję mniejsze pomysły chodzące mi po głowie.
.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz