nie Tienszan, nie półwysep Kolski, nawet nie Elbrus - jadę na urlop lipcowy do Gruzji :-))) I to jest bardzo ważny nius, bo w zasadzie już się pogodziłam, że urlopu latem nie będzie w tym roku. Kolejny dobry nius (mega dobry powiem nawet) jest taki, że jedzie nas 3 znajomych: Ilona, Maciek i ja. Ale wszystko po kolei:Celem jest Lodowy Szczyt (mam słabość do Lodowych;-) )- czyli Kazbek - jeden ze szczytów Gruzji o wysokości 5047 m n.p.m., położony we wschodniej części centralnego Kaukazu (tzw Boczne Pasmo). Jest dr
zemiącym wulkanem (ha! a miałam już sobie wulkany odpuścić po Kamczatce) uśpiony od 6tys lat. Około 10 kilometrów na wschód od szczytu biegnie Gruzińska Droga Wojenna - pozostaje mieć nadzieje, że będzie spokojnie. Na południowych stokach szczytu znajduje się dawna stacja meteorologiczna (na zdjęciu po prawej stronie), która w sezonie letnim pełni rolę schroniska dla alpinistów - tu będziemy się zatrzymywać. Droga do stacji wiedzie przez lodowiec Gergeti.Wyjazd organizowany i wyprawa prowadzona przez Roberta Rozmusa - zdobywcę korony Ziemii, założyciela klubu Annapurna.pl. Po PKA, Pamirze, agnecji górskiej z Chile, to będzie kolejna, z którą ruszam w góry. Wyjeżdżała z nią Agnieszka na Elbrus, oraz Paweł (on nawet w tej chwili jest pod ich banderą na Alasce i walczy z mrozem gdzieś w rejonie Denali).
W tym wszystkim bardzo się cieszę z naszego małego prywatnego składu:
- Ilona, z którą zaliczałyśmy razem narty tej zimy, oraz ostatnie spacery w Tatrach
- Maciek, z którym od czasu do czasu biegamy sobie
.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz